Machnęła dłonią lekceważąco jakby teraz to nie miało większego znaczenia. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdyż na więcej nie było jej stać w obecnym stanie. - Nic mi nie będzie, muszę chłonąć Twoją bliskość jak tylko jest to możliwe- ucałowała czule jego policzek trwając w tej samej pozycji jaką uzyskała. Entuzjastycznie zareagowała na zaproponowane, wręcz ustalone imię. - Bardzo ładne imię, będzie pasowało. Vincent i Sophie...- zastanowiła się nad czymś i to ją poważnie zaniepokoiło. Pogładziła opuszkami palców jego ramię spoglądając na niego uważnie. - Seiren... Nie chcę, żebyśmy zmuszali ich kiedyś do małżeństwa. Nam razem jest wspaniale, lecz pragnę by one były w pełni szczęśliwe i nie miały narzuconej przyszłości. Dajmy im możliwość wyboru- wyjaśniła obserwując jego twarz niespokojnie. Miała nadzieję, że to zrozumie i podzieli jej zdanie. Zamierzała walczyć o ich szczęście do końca, wiedziała to już teraz. Ona doskonale wiedziała jak to jest, kiedy ktoś z góry ustala ci życie. Potrzeba dużo czasu, żeby to przyjąć, a niektórzy nigdy nie potrafią tego zaakceptować i stają się w rezultacie nieszczęśliwi. Z całego serca nie chciała tego dla swoich pociech.
Swoją drogą zastanawiała się jak to możliwe, że jeszcze niedawno ich nie było, a teraz są tu. Czują, spokojnie śpią, drgają, cieszą się każdym czułym dotykiem rodziców, którzy czuwali przy nich niczym strażnicy. - Nie spodziewaliśmy się dzieci, a tutaj przychodzi na świat dwójka, niesamowite...- uśmiechnęła się subtelnie, pociągając delikatnie męża za dłoń, aby mógł położyć się razem z nią. - Potrzebna będzie sypialnia dla dzieci, ale póki co wolałabym mieć łóżeczka tutaj, przy sobie blisko- dodała z zadowoleniem. - Jesteś kochany... Cieszę się, że Ciebie mam. Masz tyle serca i miłości dla mnie- wplotła palce w jego dłoń.